Bez kategorii

Castle Party 2022

No i kolejna edycja Castle Party za mną. O poprzedniej edycji Castle Party 2021 pisałem tutaj. Tym razem byłem lepiej przygotowany. Nawet miałem gdzie spać. Wcześniej dzień w dzień jeździłem, co wiązało się z taksówkami/autobusami. Poza tym nawet się tym razem delikatnie przebrałem :). Przyjechałem z moją dziewczyną Sylwią już w czwartek.

Czwartek jak to czwartek. Odbiór opasek, a że kupiliśmy karnety z pierwszej puli, dostaliśmy plastikowy kubek ze smyczką do niego. Festiwalowych gadżetów nigdy za wiele. Następnie było pokręcenie się po Bolkowie, kupienie koszulki, etc. Okazało się, że na koszulkę w czwartek się już nie załapałem. Całe szczęście w sobotę doszła dostawa. W czwartek nie uczestniczyliśmy w żadnych koncertach. Jedynie wpadliśmy na chwilę na Scenę Parkową na set Dobermanna, który to przygotował swoja playliste na podstawie propozycji zebranych na Discordzie.

W piątek Bokka – świetny koncert – nasze odkrycie festiwalu. To elektronika z pogranicza rocka alternatywnego i synth popu. Blutengel – znamy – również świetnie, chociaż nagłośnienie lekko kulało. To określany jako futurepop, ale w prostych słowach można powiedzieć, że to takie mroczne disco. Gwiazdą wieczoru był New Model Army – typowy brytyjski rock, który nas nie zachwycił, więc wyszliśmy wcześniej.

W sobotę wpadliśmy na Scenę Parkową przypadkowo na Bön. Był to bardziej taki music performance niż typowy koncert. Sama nazwa sugeruje, że to starożytna tradycja religijna. Ma powiązania z szamanizmem. Następnie już na scenie zamkowej XIII Stoleti – świetny czeski gothic rock. Niestety koncert był wyjątkowo krótki – nie wiedzieć dlaczego. Następnie poszliśmy na She Past Away, na co czekaliśmy już od dawna. Turecki gothic rock w klimacie post punk. Kolejka przed wejściem do zamku trochę nas wstrzymała, więc pierwsze 2-3 utwory słuchaliśmy zza muru. Wokalu nie było dobrze słychać, ale z racji, że jest w języku tureckim, to specjalnie nam to nie przeszkadzało. No i w końcu headliner – Nitzer Ebb – brytyjski EBM/industrial. Podobnie jak New Model Army – nie kupili nas.

Niedziela – ostatni dzień festiwalu. Świetny występ Kælan Mikla. To islandzkie żeńskie trio post punkowe. Następnie energetyczny Hocico dał dużą dawkę ruchu. To meksykański industrial. No i gwiazda wieczoru Lacuna Coil – pochodzący z Włoch gothic metal/rock alternatywny z elementami nu-metalu. Mi się podobało – byłem już na ich koncercie 2 razy wcześniej. Sylwia ich nie trawi, ale wytrzymała dzielnie. Na koniec wróciliśmy jeszcze na końcówkę Düsseldorf na Scenie Parkowej. To polski Industrial/EBM, gdzie po nich zaczął swój świetny set dj Terrorissmo. Koniecznie muszę mieć playlistę. Było genialnie.

Poniedziałek, to pakowanko, szybki spacer po Bolkowie, odwiedzenie rzeźby Leszego, jaką miasto zafundowało w Parku Miejskim i droga do domu.

Podsumowując: było świetnie jak zawsze. Nawet gdyby chciało się być na wszystkim, to nie ma takiej fizycznej możliwości. Człowiek coś jeść kiedyś musi oraz pójść również za innymi potrzebami. Pomimo tego karnet warto brać w ciemno w pierwszym najtańszym rzucie, bo nawet gdy line-up byłby słaby, to klimat tego festiwalu jest wyjątkowy w swoim rodzaju i warto choć raz w życiu się wybrać. Z powodu szalejącej inflacji obawiam się trochę cen przyszłorocznych karnetów, ale nie ma co, trzeba zacisnąć zęby i wyłożyć pieniądz, bo festiwal jest tego zdecydowanie warty.

Na koniec garść zdjęć od nas i bonus.

Bonus: Dobermann tańczy z aparatem.

Galerie innych:

Amadi Visuals
Metal we Wrocławiu
Truchanowicz
Gazeta Wrocławska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *