Bez kategorii

Tubular Bells

Debiutancki album Mike’a Oldfielda wydany w 1973 roku. Zaczyna się niewinnie od charakterystycznego motywu z filmu Egzorcysta. W dalszej części następuje istna „kakofonia”. Nierówne granie, przypadkowe brudne dźwięki na różnych instrumentach, pełne dysonansów i to wszystko składa się na cały album. Myślę, że krążek ten spodobał mi się tylko dlatego, że poznałem go w okresie mocnej fascynacji muzyki progresywnej, gdzie – umówmy się – nim bardziej jest dziwnie tym lepiej. Prawda jest taka, że jest chaotyczny i ciężkostrawny. Nie każdemu podejdzie taka muzyka. Uważam jednak ma coś w sobie, bo lubię do niego wracać, ale nie za często. Generalnie fanem Oldfielda jakimś wielkim nie jestem. Są jeszcze 2 jego płyty, których słucham, ale to już opowiem innym razem. Nie wiem, czy jest sens wsłuchiwać się w pozostałe płyty, kiedy to tak dużo czasu zajmuje oswojenie się z jego twórczością, no ale czas pokaże. Tubular Bells składa się z dwóch dwudziestokilkominutowych utworów. Zapraszam do zapoznania się. Uwaga! Proszę uzbroić się w cierpliwość: łatwo nie będzie, ale może nie wyłączycie po 7 minutach.

Dodaj komentarz